Instalacja OZE w placówce oświatowej w praktyce

Energia odnawialna nie tylko dla domów i firm

Budowa instalacji OZE zwykle jest kojarzona z domami jednorodzinnymi, które energia elektryczna produkowana jest na potrzeby gospodarstwa domowego, w szczególności w zakresie oświetlenia, ogrzewania powierzchni oraz wody oraz zakładami przemysłowymi, które konsumują duże ilości energii w związku z czym szukają wszelkich sposobów na to by ograniczyć jej koszty, które rzutują na bieżącą działalność danego przedsiębiorstwa.

OZE w budynkach użyteczności publicznej coraz bardziej powszechne

Katalog podmiotów, które mogą być beneficjentami z zakresu rozwiązań wykorzystujących odnawialne źródła energii są jednak nie tylko gospodarstwa domowe oraz przedsiębiorstwa, ale także szerokie grono podmiotów świadczących usługi publiczne. Podmiotami takimi w szczególności są placówki oświatowe takie jak szkoły, przedszkola, urzędy, biblioteki publiczne, domy pomocy społecznej oraz szereg innych podmiotów, które ze względu na swoją specyfikę oraz rozmiar konsumują na co dzień znaczne ilości energii elektrycznej.

Przykładem na systemowe rozwiązanie tej kwestii jest Kraków, gdzie uruchomiono cały program budowy instalacji fotowoltaicznych dla gminnych budynków użyteczności, w ramach którego przez wydzieloną komórkę Miasta Kraków – Jednostka Klimat – Energia – Gospodarka Wodna (KEGW) realizowane są instalacje na rzecz podległych mu podmiotów.

Dotychczas zrealizowano szereg inwestycji, gdzie do końca 2024 r. ma funkcjonować co najmniej 16 instalacji fotowoltaicznych o mocy od 40 kW do 50 kW zlokalizowanych przy szkołach, żłobkach i przedszkolach, zaś według danych KEGW zyski w postaci zaoszczędzonych środków na energię elektryczną wahają się od 40 do 60 procent.

OZE w szkole – case study

Budowa własnej instalacji OZE nie jest jednak przedsięwzięciem, które wymaga dedykowanych programów i wsparcia organizacyjnego oraz finansowego ze strony podmiotów publicznych. Jednym z podmiotów, które zdecydowały się na budowę własnej instalacji OZE, jest Fundacja Edukacji Społecznej EKOS prowadząca I Liceum Ogólnokształcące i Szkołę Podstawową EKOS w Swarzędzu.

O tym, z jakimi trudnościami w zakresie wykorzystywania energii elektrycznej się mierzyła, dlaczego została podjęta decyzja o inwestycję w OZE i jakie przemawiały za tym argumenty, rozmawiamy z Wojciechem Pogaszem, Prezesem Fundacji Edukacji Społecznej.

OkM: Co skłoniło Państwa do podjęcia decyzji o zainwestowaniu we własne źródło energii odnawialnej?

Wojciech Pogasz, Prezes Fundacji Edukacji Społecznej EKOS: To, że instalację taką musimy wcześniej czy później mieć, było dla nas, w Zarządzie Fundacji, poza dyskusją. Przemawiały za tym przede wszystkim argumenty „ideowe”. Jesteśmy instytucją edukacyjną, prowadzimy szkoły, wychowujemy młodzież. Powinniśmy pokazywać na wszystkie możliwe sposoby, że ochrona klimatu i zasobów planety są ważnymi argumentami przy wyborze źródeł energii. Mając jednak różne bieżące wyzwania finansowe, nie nadawaliśmy wysokiego priorytetu inwestycji w energię zieloną. Tym bardziej, że czekaliśmy na uruchomienie programów wsparcia tego rodzaju inwestycji przeznaczonych dla odbiorców z sektora NGO.

Niemniej, po analizie dostępnych rozwiązań, doszliśmy do wniosku, że nie ma programu który mógłby zapewnić wsparcie w tym zakresie. W związku z tym w marcu 2021 r., po przeanalizowaniu rynku sprzedaży energii elektrycznej, zawarliśmy na kolejny rok bardzo korzystną, jak nam się wtedy wydawało, umowę o zakup energii elektrycznej dla budynku, w którym prowadzimy nasze szkoły. Umowa gwarantowała stałą cenę w 2022 r. na atrakcyjnym poziomie, co z kolei sprawiło, że zaniechaliśmy poszukiwania innych rozwiązań.

Niestety, w styczniu 2022 r. okazało się, że wybrany przez nas dostawca energii, na podstawie wykorzystywanego przez siebie wzorca umowy, może jednostronnie dyktować nowe, wyższe ceny, powołując się na radykalną, nieprzewidywalną zmianę cen bieżących na giełdzie energii, co miało miejsce z każdym kolejnym miesiącem.

Próbowaliśmy sądownie zabezpieczyć roszczenie o ustalenie ceny na poziomie wynikającym z pierwotnej umowy, co jednak okazało się nieskuteczne. Musieliśmy płacić za energię tyle, ile dyktował sprzedawca – jego interes zabezpieczała umowa między nim a operatorem sieci dystrybucyjnej, z której wynika, że operator ma obowiązek odciąć odbiorcę od dostaw energii elektrycznej, jeżeli zostanie zawiadomiony przez sprzedawcę, że odbiorca nie reguluje swoich zobowiązań zgodnie z umową. Nie mogliśmy ryzykować, że sprzedawca skorzysta z takiej „opcji atomowej” wobec naszej szkoły, jeśli uzna, że to my nie wywiązujemy się z umowy – nie mogliśmy bowiem narażać naszych podopiecznych i pracowników na negatywne konsekwencje z tym związane.

OkM: Jakimi wyzwaniami musieli się Państwo zmierzyć i jakie były główne obawy w związku z inwestycją?

WP: Wiedzieliśmy, że panele fotowoltaiczne musimy umieścić na dachu budynku, bo nie mamy wolnego terenu należącego do szkoły, który moglibyśmy przeznaczyć do posadowienia instalacji na gruncie. Posiadany przez nas wieloletni program rozbudowy szkoły, przewidujący nadbudowanie kondygnacji nad istniejącą parterową, nie został jeszcze w pełni zrealizowany. Jako ludzie o racjonalnym podejściu do gospodarowania nie lubimy psuć tego, co właśnie zostało zbudowane.

W związku z tym musieliśmy się upewnić, czy połać dachu nad istniejącą już dwukondygnacyjną częścią budynku wystarczy, aby na niej umieścić „elektrownię” fotowoltaiczną o potrzebnej nam wydajności, czy też lepiej będzie poczekać na dokończenie programu rozbudowy, aby pokryć panelami cały dach i maksymalnie wykorzystać możliwości produkcji prądu z energii czerpanej ze słońca.

Potencjalni wykonawcy instalacji zapewniali nas, że powierzchnia naszego dachu nad obecną częścią dwukondygnacyjną jest w sam raz taka, jakiej potrzebujemy i umożliwia realizację instalacji o mocy ok. 40 kWp, zaś ewentualne „przewymiarowanie” instalacji nadmiernie wydłużyłoby zwrot kosztów inwestycji.

OkM: Jakie decyzje w zakresie wyboru instalacji musieliście Państwo podjąć w trakcie przygotowań do realizacji?

WP: Problemem do rozstrzygnięcia było to, czy powinniśmy zainwestować w magazyny energii, co pozwoliłoby na uniezależnienie się od ryzyka awaryjnego wyłączenia prądu w sieci zewnętrznej. Wiadomo, że współczesna szkoła ani chwili bez prądu obejść się nie może, więc posiadanie takiego zabezpieczenia wydawało się nam bardzo kuszące. Po zbadaniu sprawy okazało się jednak, że magazyny energii starczają na zbyt krótko w stosunku do potrzeb i nieproporcjonalnie podnoszą całkowity koszt inwestycji.

Mieliśmy też dylemat stricte techniczny – w jaki sposób umocować panele do naszego płaskiego dachu? Budynek powstawał etapami, dach miał w różnych miejscach różną konstrukcję – trzeba było się upewnić, czy wykonawcy mogą zastosować jednolitą metodę mocowania. Metoda bezinwazyjnego montażu, choć najtańsza i umożliwiająca w przyszłości stosunkowo łatwiejszy remont pokrycia dachu, wymagała wzięcia odpowiedzialności za wytrzymałość konstrukcji dachu, bowiem polega ona na zastosowaniu obciążników betonowych.

OkM: Jakie czynniki brał Pan pod uwagę przy wyborze partnera do realizacji instalacji?

WP: Czynników takich było wiele. Chcieliśmy wiedzieć, jakie doświadczenie mają wykonawcy, jakie parametry mają stosowane przez nich panele, gdzie są produkowane, jak się często trzeba je w trakcie eksploatacji serwisować, jakiej gwarancji udziela sprzedawca, kto i gdzie wykonuje naprawy gwarancyjne oraz pogwarancyjne. W każdym razie – szybkość realizacji i ceny, przy zachowaniu wymagań jakościowych były kluczowymi kryteriami, którymi kierowaliśmy się przy wyborze partnera. Przeglądaliśmy liczne rankingi najlepszych paneli fotowoltaicznych i falowników. Niestety, bez pewności czy autorzy tych rankingów są obiektywni i czy nie są powiązani biznesowo ze sprzedawcami.

Wstępne rozeznanie rynku ofert na wykonanie instalacji pokazało nam, że wykonawcy instalacji fotowoltaicznych nie dysponują własnymi konstruktorami, którzy mogliby wydać ekspertyzę na temat nośności naszego dachu, niezbędną w przypadku bezinwazyjnej metody montażu paneli. W naszych oczach było to niekomfortowe dla nas jako zamawiającego. W końcu jednak ulegliśmy, znaleźliśmy i zatrudniliśmy swojego eksperta w dziedzinie projektowania konstrukcji, który zapewnił nas, że tania metoda montażu „przez obciążenie” jest w naszym przypadku bezpieczna.

OkM: Jak wyglądało Państwa podejście do kwestii budowy własnej instalacji OZE oraz wykorzystywania energii elektrycznej – zarówno przed jak i po przeprowadzeniu inwestycji?

WP: Muszę przyznać, że najdłużej nosiłem się z wątpliwościami ja sam. Mój ówczesny szef, prezes Fundacji Witold Gromadzki, parł do przecięcia wszystkich „przeciw”, szybkiego podjęcia decyzji i wybrania wykonawcy.

Z perspektywy czasu oceniam jednak, że to była świetna decyzja. Mniej stresuje nas odtąd incydentalnie niewyłączone światło w sali, zaś komputery na noc zostawiamy w stanie uśpienia, nie wyłączając ich wcale z sieci, co skraca rano czas uruchamiania sprzętu. 

Okazało się, że wykonywanie instalacji nie utrudniało bieżącej pracy szkoły. O trwałości paneli trudno na razie powiedzieć coś konkretnego – za krótki czas na ocenę. Niemniej – do dzisiaj instalacja działa bezawaryjnie.

OkM: Czy odnotowaliście Państwo jakieś korzyści ekonomiczne w związku z eksploatacją instalacji?

WP: Mamy wymierne korzyści finansowe. W roku 2023 udział energii ze słońca w wolumenie zużycia energii elektrycznej w naszym budynku wyniósł 39%. 45% energii elektrycznej wyprodukowanej w „naszej elektrowni” zużyliśmy, a nadmiarowe 55% sprzedaliśmy, wprowadzając je do sieci. Zużycie energii kupowanej spadło nam z 43,99 MWh w roku 2022 do 37,1 MWh w roku 2023. Pomimo wzrostu cen energii nasze rachunki za prąd spadły. Uznaję to za spory sukces biorąc pod uwagę, że przecież szkoła nie działa i nie zużywa energii latem, kiedy słońce świeci najmocniej. W każdym razie – zdecydowanie polecam tego typu rozwiązanie kierownikom placówek oświatowych, którzy chcą ograniczyć koszty działalności swojej jednostki.

Podsumowanie

OZE ma duży potencjał do wykorzystania w placówkach oświatowych. Coraz więcej szkół i przedszkoli decyduje się na budowę własnych instalacji fotowoltaicznych, co pozwala im na obniżenie rachunków za energię elektryczną, ochronę środowiska i edukację uczniów w zakresie zrównoważonego rozwoju. Należy oczekiwać, że w najbliższych latach trend ten będzie się nasilał, a OZE stanie się standardem w polskich placówkach oświatowych.

Przypadek Fundacji Edukacji Społecznej EKOS pokazuje, że budowa instalacji OZE w placówce oświatowej może być opłacalnym przedsięwzięciem. Inwestycja ta nie tylko pozwala na obniżenie rachunków za energię elektryczną, ale również przyczynia się do ochrony środowiska naturalnego i edukacji młodzieży w zakresie zrównoważonego rozwoju.

Ozekażdymoże - Aktywuj Zieloną Zmianę

Śledź nasze social media

Zobacz również